Super. Nawet nie wiecie jak bardzo się cieszę, bo... Kilka małych zmian na blogu. Nowiutki szablon, mam nadzieję, że fajny. Nareszcie też zaktualizowałam swoją fotkę na blogu i teraz są dwie zupełnie nowiutkie fotki, mam nadzieję, że się spodobają, po prostu jestem taką nieśmiałą dziewczyną lubiącą tworzyć
A o to kolejna notka o tworzeniu, czyli o mnie. Bo po pierwsze jak kiedyś sama stwierdziłam, poeci (Nawet, jeśli tworzący bardziej amatorsko) są poezją, a ona jest nimi, no a po drugie mam dobry humor no i blog jest poetycki, więc zwykła notka też będzie poetycka.
Czasami się zastanawiam, co bym wybrała. Wybierając poezję, czy serce bijące nieśmiałością wybrałabym jedno i drugie. Przecież obie te rzeczy się uzupełniają. Kiedy tworzę serce topnieje obnażając myśli, które nie są iluzją, za to częścią mnie (Tak jakbyś wziął(eła) lustro i zobaczył(a) w nim moje odbicie zatopione w myślach powtarzające „Poezja jest moją ekstazą, nauczycielką uczącą wydobywać najczystszą esencję z tego, co usta pragnęłyby powiedzieć, ale się wstydzą i moim imieniem szukającym zrozumienia”). Zrozumienia czasem tylko w innych ludziach, a czasem aż w wenie twórczej, która nie daje mi spokoju wiecznie nie zadowolona, bo albo za dużo bujam w obłokach, albo za mało czasu poświęcam tej chwilami rozkapryszonej inspiracji, dzięki której powstają utwory w swej najczystszej postaci. Utwór wtedy staje się lustrzanym odbiciem uczuć ukrytym pod drżącym, niewidocznym dla innych, a tak bliskim dla samej siebie szklanym spojrzeniem.
Nie trzeba spoglądać w moje oczy, by wiedzieć jaka jestem. Wystarczy przeczytać, któryś z moich utworów, potem zamknąć oczy i wyobrazić sobie tak jakbym to ja dany utwór czytała. Bo spojrzeć moimi, oczami, to poznać mój świat – inaczej się nie da, tylko w ten sposób będziesz w stanie doświadczyć tego co, sprawia, że nawet najmniejszym pragnieniem daje z siebie wszystko.
Są takie sytuacje, gdy nie cierpię stanu emocjonalnego, którego nie umiem wyrazić słowami. Wiecie wiem, co chcę napisać, ale nie potrafię ubrać tego w słowa no ale, z drugiej strony jakby na to nie patrzeć w takich sytuacjach targanych uczuciowymi rozterkami powstają całkiem niezłe rzeczy. Ponieważ na początku nie zastanawiasz się: „A może zapisać to tak... Nie, a może inaczej... A czy takie słowa pasują.. A czy to jest to czego, ja właśnie chcę...” Tylko jedyne czego, pragniesz to przelać myśli uwięzione w zbyt ciasnym ciele na papier, by móc odetchnąć z ulgą i spojrzeć chłodnym okiem, czy warto było (By dopiero potem zastanawiać się nad poprawnością wiersza i ewentualnie go zmieniać, czasami nawet kilka razy drąc na strzępy powtarzając w kółko: „Nie ja nie dam rady, nie mogę od siebie oczekiwać niemożliwego, to jest jakaś paranoja...” i znów wracać do pisania wiedząc, że bez tego nie będzie się sobą, by w końcu osiągnąć zadowalający efekt). Warto Nic nie jest w stanie przemówić za nas, zresztą nie musi. Poeta widząc poetę wyczyta wszystko z jego nostalgicznie zamyślonej twarzy.
No dobra, to na tyle poetyckich słów. Co u mnie dziś ciekawego? Hm...Widziałam wc sobotę fajne buty podobne do trampek, tylko, że sznurowane aż za kostkę chodzi mi o wysokość, czarne z jakimś napisem po bokach, niestety wzrost niski, to i buty nie pasowały, na szczęście jestem optymistką i powiedziałam sobie, że innych butów nie chcę. Poczekam może trafi się mój rozmiar No i w sobotę była moja kolej robienia obiadu, hm... Co by nie mówić spaghetti było niezłe... Tylko pozmywać nie miał, kto zgodziłam się na ochotnika tylko dlatego, że mama zgodziła się nie powiedzieć ani jednego słowa, co do mojego zapewne późnego położenia się spać, (Bo przecież był weekend) mogł dłużej posiedzieć przed kompem, bo w ciągu dnia, to można sobie trochę pospacerować... Spróbować zaprosić wenę twórczą, by wieczorem przed snem spróbować skrystalizować w główce pomysł na kolejny utwór i po prostu cieszyć się ciepłym dniem., bo w tygodniu, to i nawet na to czasami brakuje czasu.
Pozdrawiam, kolejny wpis pewnie już wkrótce