Komentarze: 0
Artystko o zbolałej duszy, stań przed lustrem,
szminką obrysuj kontury swego ciała
i przyznaj się przed samą sobą kim jesteś?
Przytul twarz do szklanej tafli, stań się
lustrzanym odbiciem.
Boisz się, że nie będziesz potrafiła mu
zaufać?
Więc zapisz każdą kroplę deszczu
na szkle przyśpieszonym oddechem.
Jeśli obawiasz się siebie, to jak chcesz, aby
inni nie obawiali się słów piórem pisanych?
Nie napisałaś jeszcze ani jednego słowa?
Jeśli sama siebie nie słuchasz, to dlaczego
oni mają, to za ciebie robić?
Nie możesz wiecznie chować się w kąt jak
mała dziewczynka z pluszowym misiem.
Jesteś dla poezji wiecznie nienasyconym
niebem, a ona dla ciebie jak dająca ukojenie
kołysanka z dzieciństwa.
Poetko z duszą dziewczynki.
Doroślejesz, lecz słowa pisane wierszem
pozostają zbuntowane, niezmienne i bezkarne
wobec bezlitosnego czasu i publiczności.
Papier na biurku już wyblakł, pióro gdzieś
się zawieruszyło i tylko one nie powstydzą
się prostoty słów człowieka obcego w oczach
przechodzących dzień w dzień obok.
Znajome twarze, a jednak pustka w oczach,
gdy próbujesz podać im rękę na powitanie.
Nie zmuszaj ich na siłę, bo nie przeczytają
ani słowa.
Zapytaj ich, co myślą o tobie, a wzruszą
tylko ramionami.
Nie szukaj na siłę natchnienia, bo je
bezpowrotnie stracisz.
Poczekaj cierpliwie popijając kawę w oknie z
ulubionym widokiem na wschód słońca.
A wtedy wena stanie się twoim aniołem,
smutkiem, żarem, czasem, którego zawsze było
ci mało i spokojem, którego czasami brakowało.
Zapamiętaj każde nękające cię słowo, bo ono
będzie za ciebie mówiło, gdy usta zamilkną
poskromione przez lakoniczność. Nie zrozumieją?
Więc nie będą wiedzieli, co stracili.
Zobaczą, tylko to, co nie różni się od
codzienności.
Jesteś tą wrażliwą, co sercem czuje, więc
ukryj uczucia miedzy wersami, lecz nie
spodziewaj się zbyt wiele.
Nikt nie zatrzyma tej literackiej poniewierki.
Zapomnij o tym jaką chcą cię zobaczyć.
Pokaż im jaka jesteś.
Poetko o wiecznie nieśmiałym obliczu.
Ile w tobie nadziej, nie wstydź się jej
wykorzystać.
Zniewolona pustką krytyki upada na kolana,
zostawiając ślady dłoni na obliczu po drugiej
stronie lustra.
Wstań. Spróbuj chociaż.
Nie uciszysz całego świata, lecz jeśli się
poddasz ci co zaczynają, lecz nie zawsze
kończą mówić, nie dadzą ci szansy.
Bądź jak ta kropla miodu spływająca
po nagości opalonego ramienia. Niech spływa
po policzku, byś mogła poczuć się sobą,
bez pamięci oblizując usta.
A wieczorem uśnie wtulona w płatki róż, by
z rana spokój ducha cichutko zapukał do jej
okna.
I nie podzieli się tym, co ma póki nie
uświadomi sobie jak mdła jest kawa z rana
gdy bezsenność trwa i trwa, bez końca.
I znów lustro i ona wczoraj, dzisiaj, jutro...
Za każdym razem w poszukiwaniu odrobiny
zrozumienia.
Wyciszona, ale z krzyczącą duszą.
Walcząca, a mimo tego czasami potrzebująca
pocieszyciela.
Nie martw się niewielu wie dokąd zmierza
i wielu podejrzewa siebie o egoizm, choć
czasami sami w niego nie wierzą.
Idzie przez życie z opaską na oczach.
Nie pyta o drogę, bo wstyd.
Mówi wiele. Milczy, gdy teraźniejszość ją
przerasta.
Dłoń, a w dłoni świeczka.
Nie pozwól aby zgasł jej najjaśniejszy płomyk
rozświetlający mrok nocy.
To dzięki niemu ogrzejesz dłonie,
gdy sił ci zabraknie, by dalej maszerować,
czasem w miejscu, czasem aby tylko przekonać
się o istnieniu jutra.
Krok po kroku, po omacku wpadając na
przypadkowych ludzi, z zawstydzeniem ich
przepraszając.
Jesteś jak szmaciana laleczka, która nie
pasuje do plastikowego świata.
Nikt nie usłyszy cienia skargi, ani nie
zobaczy zbłąkanej namiastki ciebie
przemykającej ciemnymi zaułkami.
Nie znienawidzisz siebie jeśli nie zdepczą
twojej poezji, nie odepchną jeśli ich do tego
nie zmusisz.
Pozwól im sobą oddychać i ubierz ich tak
jakbyś siebie ubrała.
Nie szukaj, sami cię znajdą, gdy będziesz
tego chciała, a ty wtedy wyszeptasz im
"Dziękuję".
Dlaczego akurat ty? Nie wiem.
Może twoje gesty znaczą więcej niż słowa
cisnące się na usta wszystkich?
Czemu milczą, gdy ty potrzebujesz rozmowy?
Bo nie potrafią przestać biec, nie wiedzą jak
smakuje wolność. Burza?
Nie przejmuj się. One przychodzą i odchodzą
jak ludzie.
A poezja żyje w nas mimo upływu lat.
Poetko z chińskiej porcelany. Wyjdź odważnie
na scenę i powiedz "Dość!" pokazując każdego
palcem. Wyjdą z teatru? Powrócą.
Nie zapomną żarliwości niepokoju jaka
w nich rozpalisz, a wtedy pozwolą ci powrócić
do tego, co tylko dla ciebie jest możliwe,
dla dziewczyny o tęsknym spojrzeniu.